wtorek, 20 stycznia 2015

Wariackie Wypady

Czeeeść wszystkim! Wróciłam cała i zdrowa, najpierw z Danii, a teraz z południa naszego pięknego kraju. Z owej wycieczki zdam Wam teraz relację, więc będziecie pływać w dżemie.


Najpierw odwiedziłam Bartusia w Warszawie...i było prześmiesznie. Zwiedziłam Manufakturę Cukierków. Przez pół godziny gapiłam się, jak ludzie robią cukierki i cieszyłam się jak dziecko. A potem nie mogłam wyjść z podziwu, jak oni zrobili w środku taki mały wzorek...

Swoją drogą, te materace dmuchane to była zmora mojego wyjazdu, który upłynął mi pod znakiem niewyspania! Ale na szczęście później już udawało mi się dorwać jakieś wygodne łóżka. 

Generalnie Pavulon był jakiś dziwnie miły, pisał mi codziennie "Dzień dobry" i doszłam do wniosku, że muszę częściej wyjeżdżać. :D


Dużo żem jadła w restauracjach i piła kawusi w kawiarenkach (za hajs rektora baluj), więc mój portfel ucierpiał wielce. Ale niedługo muszę iść do roboty, więc jakoś nadrobimy straty.

A Bartuś jest takim słodziakiem (on chyba nie lubi tego określenia), że ja się przy nim nie mogę normalnie zachowywać! Więc przez dwa dni byłam Fujarą. A, no i jeszcze "chłopakiem", bo nie dam sobie ponieść plecaka. Ogólnie przez trzech różnych kumpli zostałam obdarzona jakimś nadmiarem męskich cech...jeden powiedział, że jestem "ziomalska". O_O" Ja wiem, że mój mózg czasem działa jak u faceta, ale chyba nie aż tak często!


Wrocław, moje zdecydowanie najulubieńsze miasto w Polsce! Nawet pomimo przemakających butów.


"Meg, co chcesz jutro robić?"
"Hm...IDZIEMY W GÓRY"

". . ."
"?"
"No dobra!"
:D

Zawsze uważałam, że urodziłam się nad morzem, żeby całe życie tęsknić do gór. I nigdy jeszcze w nich nie byłam, bo jakoś mi było samej nie po drodze...więc mój pierwszy szczyt (jakże imponujący - Ślężę XD) zaliczyłam zimą. Przewróciłam się jakieś 17 razy, ku uciesze reszty drużyny. Cud, że mi się nic nie stało (nie licząc siniaków na każdej części ciała).


Dnia piątego nie miałam wyjścia - musiałam być Damą, bo nawet mi się nie udawało zapłacić za samą siebie, a co dopiero za Pawła, mego najlepszego kumpla na świecie (i chyba największego Świra, jakiego znam)! Z Pawłem widzę się średnio raz na pół roku, pewnie dlatego dalej się przyjaźnimy ;P. Paweł lubi brać mnie na barana i pytać ludzi, czy chcą mnie kupić, albo gdzie jest najbliższy targ niewolników (swoją drogą co z niego za pan, skoro nosi swojego niewolnika na plecach? XD No ale efekt jest zazwyczaj dość pocieszny.). Można z nim robić udawane awantury w restauracjach. Chociaż oboje uznaliśmy, że nie wytrzymalibyśmy ze sobą dłużej niż dwa dni.

Za dużo wrażeń! Jestem okrutna.


O tak, pamiętam to dobrze. Jakoś wtedy nie trzeba było wstawać o 7 (jak szliśmy w góry to trzeba było o 5:15!), dzień trochę leniwy...wszak następnego dnia ruszamy z Pawłem do Pragi!


No, miało być o tych trzech Pragach, nie? Jedna w Warszawie, jedna w województwie bodajże opolskim, a jedna w Czechach...tylko że ta ostatnia się nie udała (mówiąc wprost - nie udała się przeze mnie)! Miała być wspaniała wycieczka (i zarazem mój pierwszy duży wypad autostopem!) do Muzeum Alfonsa Muchy, ale pogoda mnie pokonała. Może to i dobrze? Przynajmniej pojadę jak będzie ciepło. A wracając Paweł nie dawał mi żyć, opisując malownicze przedmieścia Wrocławia, gdzie znajdują się "sklepy, w których można zaopatrzyć się w jedzenie na podróż do Pragi" lub "kwiaciarnie, w których można kupić kwiaty dla kolegi, którego zrobiło się w konia" :D

Do Gdańska wracałam pociągiem, który nie miał przedziałów i wyglądał jak samolot. Rozmawiałam z dziewczyną z Polski i chłopakiem z Japonii, którzy byli na erasmusie w Norwegii - zawsze w pociągach poznaje się super ludzi! Była też akcja z panem konduktorem - dziewczyna wiedziała, że nie mówi po angielsku i udawała, że nie rozumie po polsku, żeby nie czepiał się ich za bilet ulgowy i brak podbitej legitymacji (akurat ich rozumiem, bo też mogłam podbić swoją dopiero po powrocie z Danii). A potem...skończył się prąd i przybyłam zmordowana z półtoragodzinnym opóźnieniem. O_O"

Mam jeszcze trochę nowych dżemów, ale nie wszystko naraz, zostawię sobie trochę na później, jakby mi brakowało weny, cobyście nie czekali znowu trzy miesiące ;) A za tydzień lecę do Anglii, więc może też się jakieś ciekawe rzeczy wydarzą?

Ja nie umiem siedzieć w miejscu :D