piątek, 13 marca 2015

Wampirek Ortodontyczny

W środę założyli mi aparat i muszę nosić dodatkowo takie gumki...Mama nazywa mnie Wampirkiem.


Nie no, tak nie wyglądam. Tak naprawdę wyglądam tak:


Generalnie nie polecam zakładania aparatu, jeśli następnego dnia idziesz do pracy. Ja wczoraj wytrzymałam dwie godziny i musiałam wrócić do domu, przysparzając kłopotu mojej pani manager...

Ale! Będę może pracować gdzie indziej! Wszystko się zaczęło rozkręcać, jak wrzuciłam na luz i przestałam się przejmować, że nic nie znajdę. Dziś miałam mieć rozmowę w szkole językowej, ale na stronie był ich stary adres i pojechałam w złe miejsce...Pani mnie bardzo przepraszała i spotkanie przełożono na przyszły tydzień XD

A teraz ćpam Apap, mam ochotę zrywać tynk ze ścian, zwinąć się w kłębek i płakać. Przed zerwaniem tego żelastwa powstrzymuje mnie myśl, że za tydzień ponoć ma nie być tak strasznie...wie ktoś coś na ten temat?

Póki co jestem na etapie jedzenia kaszy mannej, budyniu, kiślu (kisielu?), rozpaćkanej owsianki bez dodatków, koktajli i generalnie zmiksowanych wersji wszystkiego. Kochany Paweu mi gotuje i na wpół śniący idzie nad ranem po tabletki. A! I znalazłam w Biedronce mleko bez laktozy!!! Choć o dziwo, przyzwyczaiłam się do owsianki na wodzie. Teraz czekam na powrót żurawiny i orzechów. Trochę sobie pewnie poczekam...

Dziwne uczucie, mieć na zębach takie druty...

Pierwsza reakcja Mamy: "...to jak Ty się będziesz całować...?"

Cóż, na razie to z nikim się nie całuję, bo leżę i zwijam się w kulkę.


Dziś jest Pomorska Noc Matematyki, a jutro Dzień Liczby Pi i Koło Matematyków ma duużo roboty. Paweu ma wykład o szacowaniu niemieckich czołgów, więc całą noc kleiliśmy małe czołgi-rekwizyty. Może będę uroczą asystentką robiącą za maszynę losującą! :D

Na koniec przedstawiam Wam osateczną (mam nadzieję) wersję okładki do Opowieści z Północy! Dam znać, jeśli wyjdzie w nakładzie większym niż biblioteczno-uczelniany...bardzo ciekawe są te opowieści! I są tam moje ilustracje, jaram się!!!



Dobranoc!

wtorek, 3 marca 2015

Przeprowadzki, praca i problemy natury egzystencjalnej


Czyli życie zmieniło się o 360 stopni!

Nie, to nie jest dość popularny błąd przez niedopatrzenie, my naprawdę tak od zawsze, nic się nie zmieniło.

Uczę się sztuki przetrwania w dziwnym świecie skarpet finezyjnie porozrzucanych na podłodze, wspólnych zakupów, kompromisów, porannych walk o łazienkę (gdy w mieszkaniu oprócz nas mieszkają jeszcze cztery osoby)...i cieplutkich obiadów czekających w kuchni, gdy wracam głodna do domu. Więc chyba nie będzie aż tak źle! ;)

A tak poza tym, to wybrałam się na spontaniczną wycieczkę do Wrocławia (znowu-chyba jestem tam częściej niż w rodzinnym mieście). Pierwszy raz odważyłam się wyjść na "streeta" i pograć trochę na gitarze. Efekty poniżej:


 Zimno było niezmiernie, jako że graliśmy dość późno, więc po dziesięciu minutach nie miałam czucia w palcach. Ale w ciągu zaledwie kilku minut zdążyłam zyskać widownię złożoną z naćpanego (najprawdopodobniej) osobnika, Pana Żula z psem Sabiną (wrzucił mi złotówkę, naprawdę, porządny gość!) oraz...Człowieka-Drzewo. Zachęcam wyjść kiedyś przy okazji na Wrocławski rynek i przekonać się osobiście, jak bujna może być wyobraźnia po LSD. Człowiek-Drzewo dał mi nawet swoją wizytówkę, a ja polecam zapoznać się z jego bogatym portfolio na popularnym portalu społecznościowym!


Spodobał mi się ton, jakim Kuny to powiedział, czego niestety nie mogę oddać na rysunku. No ale obiecałam mu, że będzie na dżemie, więc jest. Kuny jest korpo...(tu wstaw dowolne zwierzę/przedmiot użytku domowego służący do wycierania naczyń, jakie przychodzi Ci na myśl), ale ja tego nie powiedziałam XD

Z chłopakami to jest tak, że możesz mieszkać w pokoju bez drzwi (i jednej ściany), drzeć mordę na środku rynku, a w kefcu przedstawić się jako Ciastko, Karmel i Czekolada (wiedzieliście, że w kefcu pytają Cię o imię? Jak w Starbucksie! Nie wiem czy we wszystkich, czy tylko tam, bo chodzę tam tylko na przykład na gastrofazie o 23, jak mnie tam ktoś zaciągnie demokratycznym prawem większości).

A, nie ma to jak po ośmiu latach użytkowania skanera dowiedzieć się, że możesz zmienić rozdzielczość z 200 do 600, a na programie do skanowania na komputerze nawet do 1200. DAMN!


Współlokatorki się z nas śmieją. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie czas!

Naprawdę dobrze jest mieć takiego Pavulona, zwłaszcza przy szukaniu pracy, jak dostaję praktycznie depresji wskutek fantastycznego funkcjonowania rynku pracy w naszym pięknym kraju (w tym miejscu przypomniałam sobie komentarz do mojego posta, w którym rzekomo hejtowałam Polaków w porównaniu z innymi narodowościami-teraz faktycznie to czynię, a mianowicie niezmiernie irytują mnie ludzie, przez których ten kraj jest taki, jaki jest. Zatrudnia się menedżerów, riserczerów, asystentów junior do spraw konsultingu czy innych pracowników o mądrze (w teorii) brzmiących nazwach, ale w tym wszystkim zapomina się o odpisaniu na maila do kogoś, kto być może potrzebuje pracy na wczoraj, bo nie ma z czego zapłacić za gaz i wyżywić własnej rodziny. Taka mała dygresja o problemach natury egzystencjalnej.).

Na coś się ten Pavulon przydaje :3


Póki co robię to, co lubię, czyli udzielam korków z angielskiego (Gdańsk! Chce ktoś korki z angielskiego? Polecam się!!).

I wiecie co?

WIOSNA IDZIE!

Dobranoc :)