wtorek, 3 marca 2015

Przeprowadzki, praca i problemy natury egzystencjalnej


Czyli życie zmieniło się o 360 stopni!

Nie, to nie jest dość popularny błąd przez niedopatrzenie, my naprawdę tak od zawsze, nic się nie zmieniło.

Uczę się sztuki przetrwania w dziwnym świecie skarpet finezyjnie porozrzucanych na podłodze, wspólnych zakupów, kompromisów, porannych walk o łazienkę (gdy w mieszkaniu oprócz nas mieszkają jeszcze cztery osoby)...i cieplutkich obiadów czekających w kuchni, gdy wracam głodna do domu. Więc chyba nie będzie aż tak źle! ;)

A tak poza tym, to wybrałam się na spontaniczną wycieczkę do Wrocławia (znowu-chyba jestem tam częściej niż w rodzinnym mieście). Pierwszy raz odważyłam się wyjść na "streeta" i pograć trochę na gitarze. Efekty poniżej:


 Zimno było niezmiernie, jako że graliśmy dość późno, więc po dziesięciu minutach nie miałam czucia w palcach. Ale w ciągu zaledwie kilku minut zdążyłam zyskać widownię złożoną z naćpanego (najprawdopodobniej) osobnika, Pana Żula z psem Sabiną (wrzucił mi złotówkę, naprawdę, porządny gość!) oraz...Człowieka-Drzewo. Zachęcam wyjść kiedyś przy okazji na Wrocławski rynek i przekonać się osobiście, jak bujna może być wyobraźnia po LSD. Człowiek-Drzewo dał mi nawet swoją wizytówkę, a ja polecam zapoznać się z jego bogatym portfolio na popularnym portalu społecznościowym!


Spodobał mi się ton, jakim Kuny to powiedział, czego niestety nie mogę oddać na rysunku. No ale obiecałam mu, że będzie na dżemie, więc jest. Kuny jest korpo...(tu wstaw dowolne zwierzę/przedmiot użytku domowego służący do wycierania naczyń, jakie przychodzi Ci na myśl), ale ja tego nie powiedziałam XD

Z chłopakami to jest tak, że możesz mieszkać w pokoju bez drzwi (i jednej ściany), drzeć mordę na środku rynku, a w kefcu przedstawić się jako Ciastko, Karmel i Czekolada (wiedzieliście, że w kefcu pytają Cię o imię? Jak w Starbucksie! Nie wiem czy we wszystkich, czy tylko tam, bo chodzę tam tylko na przykład na gastrofazie o 23, jak mnie tam ktoś zaciągnie demokratycznym prawem większości).

A, nie ma to jak po ośmiu latach użytkowania skanera dowiedzieć się, że możesz zmienić rozdzielczość z 200 do 600, a na programie do skanowania na komputerze nawet do 1200. DAMN!


Współlokatorki się z nas śmieją. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie czas!

Naprawdę dobrze jest mieć takiego Pavulona, zwłaszcza przy szukaniu pracy, jak dostaję praktycznie depresji wskutek fantastycznego funkcjonowania rynku pracy w naszym pięknym kraju (w tym miejscu przypomniałam sobie komentarz do mojego posta, w którym rzekomo hejtowałam Polaków w porównaniu z innymi narodowościami-teraz faktycznie to czynię, a mianowicie niezmiernie irytują mnie ludzie, przez których ten kraj jest taki, jaki jest. Zatrudnia się menedżerów, riserczerów, asystentów junior do spraw konsultingu czy innych pracowników o mądrze (w teorii) brzmiących nazwach, ale w tym wszystkim zapomina się o odpisaniu na maila do kogoś, kto być może potrzebuje pracy na wczoraj, bo nie ma z czego zapłacić za gaz i wyżywić własnej rodziny. Taka mała dygresja o problemach natury egzystencjalnej.).

Na coś się ten Pavulon przydaje :3


Póki co robię to, co lubię, czyli udzielam korków z angielskiego (Gdańsk! Chce ktoś korki z angielskiego? Polecam się!!).

I wiecie co?

WIOSNA IDZIE!

Dobranoc :)

4 komentarze:

  1. Fajny Dżem.. A w Elblągu spadł dziś śnieg...:-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie dżemy są pyszne do kolacji! Mniam-mniam!

    OdpowiedzUsuń
  3. My kiedyś graliśmy na rynku w Kazimierzu i zebraliśmy 125 złotych, było to jednak na klasowej wycieczce, grupę muzykującą tworzyło 2/3 klasy i po podziale wyszło, że stać nas tylko na kupno gofrów, takoż więc uczyniliśmy c: Niestety, żaden ciekawy człowiek nas wtedy nie dopadł, tylko jedna dama po sześćdziesiątce poprosiła kolegę, żeby zagrał i zaśpiewał solo specjalnie dla niej, bo "już dawno żaden chłopiec z gitarą dla niej nie śpiewał" :))

    OdpowiedzUsuń